Dawno mnie tu nie było. Ostatnio pochłonęła mnie praca przed kiermaszem świątecznym. Szyłam namiętnie poduszeczki, ozdoby choinkowe, torby lniane i wykańczałam inne drobiazgi. Niestety nie mogę zaliczyć go do udanych, ale nie tracę wiary, choć to był mój "pierwszy raz" ;) Na szczęście na osłodę mam kolejne herbatki ze smacznej paczki, która przyszła początkiem grudnia. Pyszne wiśnie kandyzowane pochłonęłabym z miejsca. Jakoś się powstrzymywałam, ale poczułam się rozgrzeszona gdy zrobiłam owocową sałatkę, do której świetnie się nadały :) Teraz zachwycam się czerwoną herbatką PU-ERH FITNESS. To najlepsza czerwona herbata, jaką piłam.
Mały dodatek w postaci ceramicznej żółtej kaczuszki od razu zaaranżowałam. Oczywiście w łazience :)
Zaczęliśmy też degustację nalewki brzoskwiniowej, którą nastawiłam na wakacjach. Jest pyszna! Teściowa skomentowała tylko, że zamiast kompotów lepiej taką naleweczkę zrobić - to dobrze, bo poszły na nią prawie wszystkie brzoskwinie, jakie wydało w tym roku drzewko w jej sadzie. :)
Byłam dziś na pierwszym szkliwieniu. Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła pokazać Wam moje pierwsze wyroby. Tymczasem spójrzcie na guziki, które później kupiłam. Były drogie, z włoskiej limitowanej serii, ale nie mogłam się im oprzeć. Kupiłam ostatnie pięć. Na szczęście wystarczy mi tyle do płaszcza, który mam zamiar po weekendzie przerobić. Trzymajcie kciuki, bo to moje największe, jak dotąd, przedsięwzięcie krawieckie.
A na koniec Helena w kolejnej zabójczej pozie sennej.
Pozdrawiam - mysz