O mnie

Moje zdjęcie
Kraków, Poland
Witam na moim domowym blogu. Znajdziesz tu trochę różności. Dowiesz się, co cieszy mnie w życiu myszy domowej. Jak wyżywam się w kuchni, ogródku, pracowni - w szeroko pojętym mysim domku. Mam nadzieję, że zechcesz do mnie zajrzeć znowu, a zaglądając, skomentujesz szczerze moje poczynania. Jeśli prowadzisz bloga, chętnie wpadnę z rewizytą. :) Jeśli nie, możemy kilka zdań wymienić u mnie lub via mail: kwiatki.w.kratke@gmail.com :) Dużo słoneczka w duszy :) Pozdrawiam - mysz

poniedziałek, 27 lutego 2012

Kochany pamiętniczku, czas nam się rozstać...

Kochane!

Zakwas się nie udał i nie wpadła mi ponownie w ręce mąka żytnia, coby kolejne podejście uskutecznić, nie  mówię jednak pas. Ale nie o tym chciałam.
Trudno już dalej ukrywać, że mi z tym blogiem nie specjalnie po drodze. Tłumaczyć się nie będę, bo co to zmieni?
Chciałabym za to serdecznie podziękować wszystkim, których miałam przyjemność gościć u siebie.
Jeszcze większe podziękowania zostawiam tu jednak tym, do których dane mi było zaglądać. Mam nadzieję, że jeszcze długo będziecie mnie inspirować. Odwiedziny u Was nieodmiennie owocowały niemym zachwytem dla waszej pomysłowości, kreatywności, umiejętności i innych ości. Kibicowałam Wam w Waszych bardziej i mniej codziennych sprawkach i myślę nadal to robić.
Gdyby przyszła Wam ochota sprawdzić czy żyję, zawsze możecie zajrzeć na mojego drugiego bloga, na którym również rzadko bywam, ale raczej nie planuję go porzucić zupełnie. Adres w pasku bocznym po lewej.
Nie będę przedłużać niepotrzebnie tych pożegnań. Być może kiedyś znów najdzie mnie nieodparta potrzeba i chęć, by tu poodkurzać. Tymczasem pędzę do Was, bo widzę, że się u Was dzieje :)



Rychłej wiosny życzę
Buziaki - mysz

środa, 11 stycznia 2012

AAAA!!!!


Mój pierwszy zakwas! Rośnie jak szalony. Dopiero drugi dzień, ale już go kocham miłością gorącą i oddaną. Kombinuję trochę po swojemu czerpiąc ze wskazówek Liski i Mirabelki. W sobotę planuję pierwszy wypiek. Trzymajcie kciuki. Mocno!

sobota, 7 stycznia 2012

Trochę zimy przywożę



Kraków jawi się w szacie niezbyt pociągającej. Szary, mokry i brzydki. Na szczęście z Sylwestra w Bieszczadach przywiozłam śnieżne wspomnienia, które przywracają mi wiarę w zimę. Gdyby tak choć ten styczeń i luty przyniósł puchową kołderkę... Wybił wszelkie paskudztwo roznoszące choróbska. A potem to już może być nawet chlapa. Dni będą dłuższe, powietrze zaroi się aromatami parującej ziemi i zacznę wypatrywać pierwszych główek podbiału - to on dla mnie stanowi oznakę niechybnie nadchodzącej wiosny.
Tymczasem zostawiam Was z tą śnieżną bielą. Rozmażcie się na chwilę jeśli i u Was jest jej jak na lekarstwo.


Pozdrawiam i życzę dużo słońca i miłości w nowym roku :)
mysz