Krzyczał domagając się wypielenia, zanim trawa całkiem zagłuszy zioła. Całą resztę też wypadało uporządkować, choć nie spisuje się zbyt dobrze w tym roku. Najpierw deszcze konsekwentnie utopiły mi wszystkie ziółka i trochę reszty. Ziółka wysiałam od nowa, uzupełniając też co tam jeszcze tego wymagało.
Potem ślimaki zjadły mi sałatę i trochę reszty. Sałatkę dosadziłam, ślimaki potraktowałam nie po chrześcijańsku. Trochę zjadłam ;) Dobrze, że wysyp jest głównie w maju - do następnego maja daleko i może znów mi się zechce poświęcić pół dnia na przygotowanie ich. Nie wspominając o tych pięciu dniach kiedy codziennie czyściłam ich tymczasowy świat. Ani o tym jednym razie kiedy mi zwiały ;) I zjadły kawałek ściany ;) Ściana była z płyty gipsowej.
Na koniec susze. Z tym sobie na szczęście jakoś radzimy. Ja i moje roślinki. ;) Niestety nie mogę powiedzieć, żeby ten mój pierwszy raz był szczególnie udany (pierwszy samodzielny, bo ogródkowania z mamą nie liczę). Taki na przykład groszek cukrowy wzeszedł tylko jeden, choć wysiewałam go dwa razy. Cebulki mam raptem 5 na krzyż. Pietruszka też nieszczególna. Dopisał szczypiorek i marchewka, choć ta ostatnia trochę gorzkawa. O roszponce i szpinaku nie wspomnę, bo może wszystko było ok tylko ja nie wiedziałam czego właściwie się spodziewać - to był prawdziwy pierwszy raz. Nie poddam się jednak tak łatwo ;)
W międzyczasie udało nam się zbudować szklarenkę, w której rosną pomidory i ogórki. Pomidorki owocują jak szalone, tylko jeszcze zieloniutkie są. Ogórki też są śliczne, ale mam z nimi niemały problem. Krzaczki ładne, kwitną ślicznie, zawiązki mają, ale po osiągnięciu dwóch centymetrów żółkną, więdną i opadają. Wyczytałam, że mogą być głodne i nie są w stanie wyżywić owoców. Próbuję je poratować jakimś domowym sposobem. Liczę na szybkie efekty, bo już od dawna powinnam mieć piękne ogóreczki, a tu ani sztuki. :(
Na szczęście papryczka, poturbowana deszczami, już się odkuła i ma już dwa całkiem ładne owoce i daje nadzieję na kolejne :)
Tym optymistycznym akcentem kończę na dziś. Kropelki stukają po dachu - znów przez chwile będzie rześko i przyjemnie :)
******************************************************
Niestety ciągle nie umiem zapanować nad zdjęciami. Jeśli jakaś dobra dusza poratuje mnie w tym kłopocie, to nie omieszkam czym prędzej dodać jeszcze kilku fotek :)
Działaj w ogródeczku, działaj. Chwasty rosną niezależnie od pogody; im susza niegroźna.
OdpowiedzUsuńNapisz na mejla, z czym masz kłopot.
Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej Mysz:) tu Myszka:)
OdpowiedzUsuńMusiałam zajrzeć do Ciebie! Powodzenia i wytrwałości i pomysłów życzę!