O mnie

Moje zdjęcie
Kraków, Poland
Witam na moim domowym blogu. Znajdziesz tu trochę różności. Dowiesz się, co cieszy mnie w życiu myszy domowej. Jak wyżywam się w kuchni, ogródku, pracowni - w szeroko pojętym mysim domku. Mam nadzieję, że zechcesz do mnie zajrzeć znowu, a zaglądając, skomentujesz szczerze moje poczynania. Jeśli prowadzisz bloga, chętnie wpadnę z rewizytą. :) Jeśli nie, możemy kilka zdań wymienić u mnie lub via mail: kwiatki.w.kratke@gmail.com :) Dużo słoneczka w duszy :) Pozdrawiam - mysz

piątek, 23 lipca 2010

Tylko na chwilę

Tylko na chwilę wyszłam do ogrodu. Tylko wyrzucić odpadki na kompostownik. Zajrzałam tylko do mojego małego ogródeczka. I już było po mnie.

Krzyczał domagając się wypielenia, zanim trawa całkiem zagłuszy zioła. Całą resztę też wypadało uporządkować, choć nie spisuje się zbyt dobrze w tym roku. Najpierw deszcze konsekwentnie utopiły mi wszystkie ziółka i trochę reszty. Ziółka wysiałam od nowa, uzupełniając też co tam jeszcze tego wymagało.

Potem ślimaki zjadły mi sałatę i trochę reszty. Sałatkę dosadziłam, ślimaki potraktowałam nie po chrześcijańsku. Trochę zjadłam ;) Dobrze, że wysyp jest głównie w maju - do następnego maja daleko i może znów mi się zechce poświęcić pół dnia na przygotowanie ich. Nie wspominając o tych pięciu dniach kiedy codziennie czyściłam  ich tymczasowy świat. Ani o tym jednym razie kiedy mi zwiały ;) I zjadły kawałek ściany ;) Ściana była z płyty gipsowej.

Na koniec susze. Z tym sobie na szczęście jakoś radzimy. Ja i moje roślinki. ;) Niestety nie mogę powiedzieć, żeby ten mój pierwszy raz był szczególnie udany (pierwszy samodzielny, bo ogródkowania z mamą nie liczę). Taki na przykład groszek cukrowy wzeszedł tylko jeden, choć wysiewałam go dwa razy. Cebulki mam raptem 5 na krzyż. Pietruszka też nieszczególna. Dopisał szczypiorek i marchewka, choć ta ostatnia trochę gorzkawa. O roszponce i szpinaku nie wspomnę, bo może wszystko było ok tylko ja nie wiedziałam czego właściwie się spodziewać - to był prawdziwy pierwszy raz. Nie poddam się jednak tak łatwo ;)

W międzyczasie udało nam się zbudować szklarenkę, w której rosną pomidory i ogórki. Pomidorki owocują jak szalone, tylko jeszcze zieloniutkie są. Ogórki też są śliczne, ale mam z nimi niemały problem. Krzaczki ładne, kwitną ślicznie, zawiązki mają, ale po osiągnięciu dwóch centymetrów żółkną, więdną i opadają. Wyczytałam, że mogą być głodne i nie są w stanie wyżywić owoców. Próbuję je poratować jakimś domowym sposobem. Liczę na szybkie efekty, bo już od dawna powinnam mieć piękne ogóreczki, a tu ani sztuki. :(

Na szczęście papryczka, poturbowana deszczami, już się odkuła i ma już dwa całkiem ładne owoce i daje nadzieję na kolejne :)

Tym optymistycznym akcentem kończę na dziś. Kropelki stukają po dachu - znów przez chwile będzie rześko i przyjemnie :)

******************************************************

Niestety ciągle nie umiem zapanować nad zdjęciami. Jeśli jakaś dobra dusza poratuje mnie w tym kłopocie, to nie omieszkam czym prędzej dodać jeszcze kilku fotek :)

3 komentarze:

  1. Działaj w ogródeczku, działaj. Chwasty rosną niezależnie od pogody; im susza niegroźna.
    Napisz na mejla, z czym masz kłopot.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Mysz:) tu Myszka:)
    Musiałam zajrzeć do Ciebie! Powodzenia i wytrwałości i pomysłów życzę!

    OdpowiedzUsuń