Pisałam ostatnio o
"Smacznej paczce" i sama się na nią zdecydowałam. W pierwszej dostawie otrzymałam pięć herbat rozkwitających. Powyżej jedna z nich - z kwiatem chryzantemy. Świetna, radosna opcja na jesienne wieczory.
A co do jesieni - w stronach moich rodzinnych rośnie grusza. Potężna, stara, obficie darząca owocami. Babcia mówi, że gdy jesienią zniosło się je do piwnicy, to ostatnie zjadali w lipcu. Są twarde jak kamień i na surowo raczej się nie nadają do jedzenia. Jak sięgam pamięcią, gdy byłam mała, babcia gotowała takie "gruszeczki" i wtedy były pyszne :) Tego roku niestety owoce nie wpadają w miękką trawę, tylko na twardą ubitą ziemię. Co za tym idzie roztrzaskują się bezlitośnie. Nie miałam jednak serca tak ich zostawić. Pozbierałam co się dało z przeznaczeniem na upieczenie lub dżem. Stanęło na dżemie - pysznym, z kardamonem. Owoce zasypuje się cukrem na noc lub na dobę. W takim stanie możecie je zobaczyć poniżej.
Wysmażyłam je tak solidnie, że z prawie 2 kg owoców wyszło mi 250 ml słoiczki dżemu. Jego wspaniały, intensywny kolor pokażę Wam następnym razem :)
Żeby zagospodarować te dary jesieni jak najdokładniej, pozostałe gniazda nasienne i skórki zalałam wodą z cukrem i już następnego dnia poczułam charakterystyczny octowy zapach.
Wyjazd do mamusi "zaowocował" też innymi zdobyczami, poniżej cudowna, pękata, zielona butla imitująca obecnie wazon. Obok niej mniejszy, równie zielony flakonik - szperowa zdobycz, prezent od teściowej.
A to już moje pierwsze ceramiczne dzieło :) Na razie tylko "on" został wypalony. W przyszłości z przyjemnością pokażę Wam też inne moje wytworki - mam nadzieję, że już poszkliwione.
Miłej niedzieli!!!